Choć jestem córką malarza,
Co zmarł przed trzystu laty
W Mozeli - u Ołtarza.
Musiałam zgrzeszyć bardzo.
Odebrał mi dar rysunku
I włożył w usta język
Polskiego pocałunku.
Język z lechickiej ziemi,
Tęsknota za łaciną,
Pamięć wojennych płomieni,
Ile tych wcieleń było ?
Wojna trzydziestoletnia,
Hermann Voss - mój kochanek.
Jakaś stajnia w Krakowie
I ten w Czorsztynie ranek.
Szły tanki na Słowację,
Wojna - spokojna rzecz,
A Peter Urlich w Stacji
Śpiewał im - idźcie precz !
Śpiewał im - idźcie precz !
Czekam na wielką wojnę.
Tę moją - religijną.
Wielu znów spłonie w smole.
Też nie będę - niewinną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz